Jak zostałem rewolucjonistą

Cena:15.00PLN
Do koszyka

Najnowszą książkę Krystiana Piwowarskiego Jak zostałem rewolucjonistą można odczytywać w wielu perspektywach i na wielu poziomach. A to – jako alegorię współczesności, a to – jako spełnioną przepowiednię czy wreszcie, na przykład, jako swoisty raport z oblężonego miasta. W ostatnim przypadku metaforyczny stan oblężenia odnosi się do sytuacji współczesnego człowieka uwikłanego w rzeczywistość, którą dawno temu przepowiadało wielu pisarzy, a która, na co wiele wskazuje, obecnie stała się faktem. Krystian Piwowarski, podobnie jak George Orwell w Folwarku zwierzęcym, zdaje się mówić, tylko już bez alegorycznego dystansu, że świat jest taki, jakim go chcą mieć obecne świnie, reżyserujące i kontrolujące rzeczywistość. Jaka jest zatem ta rzeczywistość, jaki jest ten współczesny świat? „Przyjemny” – powiedzą pewnie ci, którzy, niczym jakaś nowa odmiana turystów, nieustannie wędrują przez przepastne przestrzenie galerii handlowych, hipermarketów i innych centrów zaopatrzonych finalnymi produktami światowych korporacji. Wędrują i pakują do wózków paszę (w reklamach ciągle nazywaną „żywnością”) albo przedmioty, bez posiadania których ich dalsze życie straciłoby jakikolwiek sens (o czym przekonują głowy w telewizorach w przerwach między relacjami z kolejnych igrzysk). Innego jednak zdania jest autor książki i czytelnicy, do których książka jest skierowana. Opanowana przez pieniądz i polityków współczesność jest groźna dla ludzi wrażliwych i myślących, jest niebezpieczna. Niebezpieczna jest nawet wtedy, gdy wydaje się tylko śmieszna, co tak często w książce pokazuje autor. Wówczas może jest nawet groźniejsza jeszcze bardziej – zdaje sie sugerować Krystian Piwowarski – gdyż jej śmieszność najczęściej podszyta jest absurdem usankcjonowanym przez tych, którzy decydują. Dyskusja z absurdem nie jest możliwa. Czy diagnoza rzeczywistości przedstawiona w Jak zostałem rewolucjonistą jest trafna? Każdy z czytelników sam będzie musiał odpowiedzieć na to i wiele innych pytań stawianych przez książkę Krystiana Piwowarskiego, który w tragikomicznym anturażu świata przedstawionego powieści bardzo serio mówi o współczesnych zagrożeniach. Ktoś może powiedzieć, że są to tylko domysły. Być może, ale jak w pewnym momencie powie bohater książki – Nasze domysły, są naszą bronią.

Wielką wartością Jak zostałem rewolucjonistą jest także język, którym powieść została napisana. Skondensowany, inteligentny a gdy trzeba obrazowy i dowcipny. Język książki istnieje jakby na przekór i wbrew światu, w którym autor umieścił głównego bohatera powieści. Świat ten będąc płaski jak ekran telewizora, poprzestaje na tak samo płaskim i bezwymiarowym języku, bazującym na sloganach i zlepkach angielskopodobnego bełkotu. Prześmiewcza krytyka tej niby-mowy także jest w książce obecna.