Słowa z widokiem na Bieszczad

Nakład wyczerpany

„Słowa z widokiem na Bieszczad”

Autor: Ryszard Szociński

Wydanie I, Rzeszów 2012

Format 125x200

Objętość: 104 str.

Ilustracje: 24 czarno-białe

Oprawa twarda

 

Każdy wybór jest subiektywny, a ten szczególnie. Są tu wiersze najlepsze wybrane z najlepszych. Takie, jakie sam chciałbym napisać, gdybym miał okno z widokiem na Smerek i Hantowe Berdo. Z Szocińskim jako poetą zetknąłem się po raz pierwszy w 1979 roku. Wtedy nie traktował jeszcze swojej poezji zbyt poważnie. Uprawiał pole, a wiersze pisał od czasu do czasu, od wielkiego dzwonu. Długo dojrzewał do roli bieszczadzkiego barda. Kiedy zachwaściły mu się pola, przeniósł się do skleconej naprędce budy pokrytej falistym eternitem i zaczął sprzedawać duperelne pamiątki gorsze niż współczesna chińszczyzna. (Już słyszę jak protestuje, bo się z tą oceną nie zgadza. A niech sobie pokrzyczy.) W tej budzie na zapleczu, gdzie piło się wódkę z bieszczadzkimi zakapiorami, miał maszynę do pisania. Czasami siadał przy niej i od niechcenia stukał w klawisze. Na białej kartce papieru pojawiały się ku naszemu zaskoczeniu, bo nie znaliśmy Ryśka poety, strofy wierszy. Nie jakieś tam wymamlane i beznamiętnie upozowane, ale wyraziste jak walnięcie pięścią w stół. Coraz bardziej przybierały postać dojrzałych kiści winnego grona. Wydawcy urzeczeni ich soczystością zaczęli mu wydawać kolejne tomiki. Z tych wszystkich piszących o tutejszości on najbardziej rozsiadł się okrakiem na Bieszczadzie i urzekł nas szczerością swoich słow. Poezja Ryśka stała się tak samo istotnym elementem pejzażu Bieszczadu jak Połonina Wetlińska czy kolejka wąskotorowa. I nikt nie powinien przechodzić obojętnie obok jego atamani bieszczadzkiej, gdzie sprzedaje słowo. Bo słowo było prapoczątkiem wszystkiego co ludzkie. Andrzej Potocki